Gombrowicz, Wilde i Gide
Olaf
Kühl
(wygłoszone 26 marca 2004 r.
w UJ)
Max Frisch i Witold Gombrowicz samotni nad morzem. żywej duszy, tylko mewy
latają[1].
O czym pisarze rozmyślają na takim
bezludziu? Frisch duma o bezmyślnej codziennej pracy, o sensie życia,
o Bogu. Gombrowicz natomiast - nic nie może myśleć, bo czuje
się podglądany. Nawet wobec "nieobecności ludzkiej nad
oceanem", "który jest już tylko dla siebie", nie jest w
stanie znaleźć "w sobie właściwego uczucia", a to
dlatego, że jest nieodwracalnie uwikłany w obecność,
choć tylko wirtualną, ludzi: "Cóż z tego, że miasto
bez ludzi? Nieobecność to nieprawdziwa, oni są we mnie i za
mną, to ogon mój i pióropusz, a krzyk ich: bądź nadzwyczajny,
bądź nowy, wymyśl, doznaj czegoś jeszcze nieznanego!"[2]
U
Gombrowicza obecność ludzi, społeczeństwo są wpisane w
sposób myślenia, są zinternalizowane, uwewnętrznione. Nie Bóg na
niego spogląda kiedy oddaje się chwilom samotności, tylko
ludzie. Oczekiwania tych ludzie
go paraliżują, uniemożliwiają mu autentyczność
(tak przynajmniej twierdzi). Możliwe, że to też jest maską.
Mamy więc dwie osie: wertykalną
– człowiek i Bóg albo inna transcendencja oraz horyzontalną -
człowiek i inni ludzie.
André Gide
gotów jest odrzucić to społeczeństwo, które Gombrowicza
krępuje nawet na zupełnym odludziu, a gotów tak uczynić w
imię prawdy, w imię autentyczności.
Gide’a z Gombrowiczem
łączą skłonności erotyczne - to bardzo ważny
fakt. Nie tylko dlatego, że – jak powiada Nietzsche - "stopień i rodzaj płciowości człowieka
sięgają do najwyższych szczytów jego życia duchowego"[3],
a także i przede wszystkim dlatego, że społeczne nieakceptowanie
ich skłonności nastręcza obu pisarzom poważnych dylematów z
własnym JA.
Nazwisko Gide'a przebłyskuje w pismach
Gombrowicza raz tu, raz tam, ale Francuz nie staje się partnerem owych
wielkich polemik, które autor toczy z innymi pisarzami (Proust, Sartre, Simone
Weil, ...). Gide'a traktuje mniej więcej tak, jak przy pierwszym spotkaniu
z nim, kiedy to Alejandro Russovich wręczył mu do czytania tom Dzienników. Gombrowicz – jak
pamięta Russo - "w stosunku do Gide'a był sceptyczny, a nawet
pogardliwy: »Ten tam Francuzik ze swoimi homoseksualnymi wybrykami...«"[4].
Ale lektura Gide'a zainspirowała Gombrowicza do pisania własnego Dziennika.
A że nie wypowiadane ustosunkowywanie
się do Gide'a towarzyszyło Gombrowiczowi przez całe lata, o tym
świadczy zapis w Dzienniku
powstały pod koniec życia. "Uciekając przed
jesienią", także przed jesienią własnego życia,
Gombrowicz zajmuje w okolicach Cannes pokój, w którym przed laty mieszkał
Gide. "Moja ścieżka" – pisze – "wstępuje na
koniec na ślad ludzi, dobrze mi znanych od dawna, jak bym
dosięgał ich fizycznie post mortem, i odzywa się we mnie
głos: byłeś wygnany."[5].
Gide wybrał szczerość –
rozwiązanie prostolinijne. Nie było to tyle świadomą
decyzją, ile alecechą jego charakteru. Gide'a
z natury swej nie było stać na żadne perwersje
myślowe, na żadne dwuznaczności.
Wnioskował, że skoro jego uczucia, pożądania są
prawdziwe, autentyczne, a jednak potępiane przez społeczeństwo -
to społeczeństwo
musi być nieprawdziwe.
Gide boi się utraty swego JA,
tj. kontroli nad wielością myśli, wrażeń, pasji. W
liście do matki (2 lutego 1895 r.) wyjawia: "Jestem niezdolny do
napisania choć jednego wiersza, jednego zdania, póki nie jestem w
pełnym posiadaniu (tj. mam pełną wiedzę) samego siebie.
Pragnąłbym bardzo posłusznie iść za (swoją) naturą
– owym
nieświadomym, co istnieje w moim Ja i musi być prawdziwym"[6].
Gombrowicz
jak diabeł święconej wody unika owej jednoznaczności
i szczerości, która Gide'owi jest tak potrzebna do równowagi. śmieje się z czytelniczki,
która mu zarzuca mistyfikacje: "Nigdy nie wiadomo, czy pan na serio, czy
dla paradoksu, dla pucu!"
"Ależ,
dudku co ci z tego, że
będziesz wiedział, czy ja »szczerze«, czy »nieszczerze«?"
odpowiada jej. "Co to ma do słuszności wypowiadanych przeze mnie
myśli?"[7]
Dla
Gombrowicza jednoznaczność jest oznacza
tyle co śmierć,równoznaczna ze śmiercią,
wieloznaczność natomiast jest warunkiem pasji erotycznej, tak jakby
ta wieloznaczność przeobraziła się ze środka
ostrożności w niezbędne accessoire
gier miłosnych. Kiedy bohater Przygód
decyduje się na ślub (z kobietą
zresztą, co dziś dla jasności już
trzeba dodawać) i sprzeniewierza się swojej
prawdziwej namiętności, sygnałem wyrzeczenia się
dotychczasowych "zboczeń" jest właśnie
jednoznaczność, która odbiera światu cały urok:
"brzoza była brzozą, sosna – sosną, wierzba – wierzbą" - i tyle.[8]
Więc
maska, z jej najbardziej dominantnymdominującym
środkiem – wieloznacznością – na czele, nie służy
Gombrowiczowi tylko do ukrywania prawdy. Maska stanowi warunek gry erotycznej,
tak jak bicz dla masochisty, a nieokreśloność jest nie tylko
cechą fizyczną owych młodych chłopców, którzy zatrzymali
jeszcze niektóre cechy do-płciowe, ale jest także kluczem do
filozofii niedojrzałości.
Dla
Gide'a (i Michel'a z Immoralisty)
pożądanie jest odporne na potępienie i zakaz społeczny,
jeśli tylko jest ono prawdziwe.A jeśli autentyczne pożądanie spotka
się z zakazem, to wynika z tego dla Gidea,że społeczeństwo
jest nieautentyczne. Decydująca dla Francuza jest
naturalność, autentyczność swego odbiegającego
od normy pożądania. Szuka usprawiedliwienia w przyrodzie,
postanawia wydobyć spod strupa wiedzy i cywilizacji "autentyczną istotę"[9].
Gide operuje więc kategoriami esencjonalnymi takimi jak przyroda, istota,
normalność, zdrowie, głębia. Zmienia tylko ich
treść, zmienia ich wartość.
Ważnymi czynnikami,
skłaniającymi Gide’a do upierania się przy - wynika z tego toże
– prawdzie, są wiara religijna i
moralność protestancka. Choć skłonny był w
pewnym okresie życia nawrócić się na katolicyzm, został
jednak protestantem. Podkreśla Gide:on:
"Stosunek człowieka do Boga we wszystkich czasachmi
się wydawał mi się bardziej znaczącym i
ciekawym, niż stosunki ludzi między sobą."[10]
Wręcz przeciwnie Gombrowicz, którego
najtrafniej określimy jako beznamiętnego ateistę:
"Rozstanie
się z Bogiem - sprawa wielkiej wagi, bo otwierająca umysł na
całość świata - odbyło się we mnie gładko i
niepostrzeżenie, nie wiem, jakoś tak się stało, że w
piętnastym, czy w czternastym roku życia przestałem się
zajmować Bogiem. Ale chyba i przedtem nie zajmowałem się nim
zanadto."[11]
Nawet kiedy jesteśmy sami
potrzebujemy partnera dialogu, choćby partnera wirtualnego. A
jeśli nie ma Boga, to muszą nim być ludzie.
Gombrowicz zawsze czuje się podglądany, tylko nie przez ludzie.
Być może właśnie nieobecność Boga, brak
transcendencji zdaje Gombrowicza na łaskę międzyludzkiego, rzuca
go w objęcia społeczeństwa, z którego sądów i oczekiwań
nie jest w stanie się wyzwolić, nawet będąc sam na sam ze
sobą. Nigdy nie dochodzi do siebie, bo nie zakłada nawet
możliwości dojścia do takiego centrum, którym było by EGO,
albo Ja.
Boga, ale
przez ludzie.
A przyroda, którą Gide
chciał w sobie odnaleźć? Znane są problemy, które
Gombrowicz miał z naturą! W Pornografii
wyzywa ją od "starej k..."[12].
Jean-Pierre Salgas trafnie zauważa, że nie ma mniej
"rousseauistycznego" pisarza od Gombrowicza[13], że Gombrowicz nie żywi
żadnych iluzji co do błogiego stanu naturalnego.
Ale czyż Gombrowicz nie jest
właśnie znany jako propagator tego silnego JA, który Gide chce sobie
wypracowywać? Czyż w programie ratowania literatury polskiej,
"skapcaniałej, słabowitej i lękliwej", nie zaleca on:
"Oprzeć ją mocno na »ja«,
uczynić z »ja« jej suwerenność i siłę, wprowadzić
na koniec to »ja« w polszczyznę..."?[14]
I w tym
Gombrowicz jest zupełnie gide'owski.
Ale
jednocześnie – i to druga linia – dyskredytuje Gombrowicz to
JA, i to już w powieści Ferdydurke:
"zrozumie
syn ziemi, że nie wyraża się w zgodzie ze swoją
najgłębszą istotą, lecz tylko i zawsze w formie sztucznej i
boleśnie z zewnątrz narzuconej (...) I zamiast ryczeć: »Ja w to
wierzę - ja to czuję (...)« powiemy z pokorą: »Mnie się w to wierzy - mnie się
to czuje«”.[15]
O tym, że nigdy nie wolno mówić
"ja", rozprawiał już inny człowiek, który André Gide'a
zepsuł w roku 1895, i to zepsuł dosłownie i w sensie moralnym,
tak jak puto Gonzalo chce zepsuć Ignacego w Trans-Atlantyku. Mowa o "poecie
wczoraj fetowanym w salonach, oklaskiwanym we wszystkich teatrach Londynu,
nazajutrz wypędzonym ze wszystkich oberży, nie mający gdzie
głowy skłonić" - tak
Oscara Wilde’a opisuje Marcel Proust[16].
To właśnie Oscar Wilde poznał Gide'a z młodym
marokańskim chłopcem, z którym spędzi potem noc.
1 października 1927 r. Gide notuje w
swym Dzienniku:
"Ja z kolei zawsze preferowałem
szczerość. Ale Wilde zdecydował się z kłamstwa
robić dzieło sztuki. (...) To dlatego on zwykł mówić: Nie
mówcie nigdy JA.[17]"
WildeowieWilde’owi
udało się co prawdaudało
się wyzwolić Gide'a
z purytańskich skrupułów, z jego superego z matki rodem, obalić
jego morale, uwieść go, zachęcić do zakazanej
miłości. Ale nigdy mu
sięnie udało mu
się zachwiać jego wiary w autentyczność,
skłonić go do własnej gry z wartościami, do tego
ciągłego szyderstwa, do przewrotnego systemu myślenia,
"zdecentrować" go.
Czym Argenta
(Retiro) była dla Gombrowicza, tym Algeria dla Gide’a: egzotyczność, oddalenie od
rodzimego środowiska, a przez to wyzwolenie...
Wyzwolenie
seksualne wtrąca Gide'a w kryzys – w kryzys wywołany gwałtownym
przypływem nowych przeżyć i uczuć, a odznaczający
się właśnie poczuciem utraty centrum, poczuciem wewnętrznej
próżni, utraty JA. Stabilizacja kosztuje Gide'a trochę wysiłku.
Ale po pewnym czasie postanowi przyznać się publicznie do tej
miłości (tzw. "pederastii", jak sam pisze, tj.
miłości do młodych chłopców) i nawet ją określa
jako zdrowszą od miłości heteroseksualnej (w Corydonie, 1924 r.).
"Ego (albo JA)
sztuki Wilde’a ma zamaskowaną twarz", pisze Gide dalej w
tym samym dniu (1w swym Dzienniku
(też 1 października 1927 r.). "Ale nigdy nie
powiedziałby: Bądźcie objektywni!obiektywni!
On się zawsze tak aranżował, aby wtajemniczony czytelnik
mógł podnieść maskę i krótko spojrzeć na
prawdziwą twarz, kamuflować którądo
kamuflowania której Wilde miał taktyle
dobrych powodów."[18]
Tutaj podobieństwo pomiędzy
Wildem a Gombrowiczem jest wręcz czasamizaskakujące.
Arsenał środków maskowania Gombrowicza jest tak bogaty, że warto
by napisać o tym całą retorykę.
Referując swoje rozmowy z
Mastronardim o urokach młodości, Gombrowicz przyznaje: "...z mojej strony gra była bardziej zamaskowana,
gdyż niedozwolona. Nie mogłem powiedzieć wszystkiego. Nie
mogłem wyjawić tego miejsca we mnie, owianego nocą, które
nazwałem »Retiro«. (...) Musiałem nadawać pozór rozumowania temu
co w rzeczywistości było we mnie pasją i to prowadziło mnie
w bezmiar konstrukcji myślowych, które naprawdę były mi
obojętne..."[19]
Dużo tutaj z
tego "zaufania do swej cielesności, chytrze drwiącego w swych
instynktownych głębiach ze wszystkich porywów myśli, nieufnego
względem nich, doszukujące się we wszystkim, co ma nazwę
duszy, ideału, czegoś sztucznego, nieszczerego, zmyślonego przez
to jedno, które zna naprawdę, ciało", które to zaufanie
obserwuje Stanisław Brzozowski u Tołstoja[20].
Jakie
z tego trójkąta wnioski?
Oscar
Wilde z rozdarcia między prawdziwym uczuciem a społecznymi normami
buduje nową estetykę: "Czym paradoks był dla mnie w sferze
myślenia, tym zboczenie (perwersja) zostało dla mnie w sferze
namiętności"[21]. Wilde dyskredytuje, jeżeli nie samo pojęcie
autentyczności, to jej znaczenie dla literatury. Znany jest jego aforyzm:
"Wszelka zła poezja wypływa z prawdziwych uczuć."[22]
André
Gide nie rezygnuje ze swej wiary w naturę, w autentyczną istotę.
Jeśli namiętność jego jest prawdziwa i naturalna, to musi
być dobra, także w sensie moralnym. Gide sam powiedział, że
"seksualna nonconformity jest pierwszym kluczem do moich
dzieł" (list do Ramona Fernandez'a)[23].
Gombrowicz
tak samo jak Gide wierzy w autentyczną istotę człowieka, ale
tematyzuje raczej rozdźwięk między tym co autentyczne, a tym co
jesteśmy w stanie wyrażać: "Zrozumie syn ziemi, że nie wyraża się w zgodzie ze
swoją najgłębszą istotą." Tak samo jak
Gide, Gombrowicz atakuje conformity. Ale też tak samo jak Wilde
ceni sobie styl jako maskę ochronną:
"jak zawsze, gdy wzmagam w sobie
szczerość, wzmaga się też ryzyko szarży, zgrywy, a
wtedy stylizacja staje się nieunikniona"[24].
Zdaje się, że to samo ma na myśli Oscar Wilde, kiedy pisze:
"W
sprawach ogromnej wagi styl, a nie szczerość jest witalną
rzeczą."[25]
Doświadczenie
(można powiedzieć trauma) wynikające z tego, że
najbardziej żywotna siła, jaką człowiek ma w sobie:
pożądanie erotyczne, jest jednocześnie moralnie potępiona,
wzgardzona przez własne społeczeństwo, tak że nie może
być wypowiedziana bez ośmieszenia się, to doświadczenie raz
na zawsze uwrażliwiło Gombrowicza na przepaść pomiędzy
tym, co autentyczne, a tym co może znaleźć wyraz w
formach oficjalnych. I
cień tego podejrzenia nieautentyczności kładzie się
odtąd na wszystkie uczucia zachwytu, miłości, wszystkie
sądy człowieka, czy to w sali koncertowej, czy to w muzeach.
Także jego krytyka polskiego
nacjonalizmu albo patriotyzmu (naród jako kolektywne EGO), a tym bardziej
totalitarnych ideologii, wychodzą z tej wyostrzonej wrażliwości
za fałsz. Dlatego nawet mówiąc o muzyce, szyfrem mówi o swoim seksie:
"Skazani
na zohydzanie sobie najszczerszych rozkoszy i na wymyślanie innych,
odstręczających, które nas męczą, których nie wytrzymujemy
- i, na dodatek, zmuszeni do zachwycania się nimi, jakby to była
prawdziwa miłość nasza – sztuczni w owym samogwałcie,
sztuczni i zatruci, z tą sztuką naszą dręczącą,
obrzydliwą, wstrętną, której nie wolno wymiotować!"[26]
W ten
sposób stało się możliwe, że Gombrowicz-nosiciel maski
stał się jednocześnie "wielkim mistrzem od zrywania masek" (Artur
Sandauer).
Inaczej niż można było się
spodziewać: nie Gide ze swoim otwartym przyznaniem się do pederastii,
a Wilde i Gombrowicz ze swoją maskaradą okazują się po
dziś dzień autorami wybuchowymi i kontrowersyjnymi. Co prawda
kościół katolicki umieścił książki Gide'a na
indeksie w roku 1952, ale pisarz 6 lat wcześniej (1946) dostał Nobla
i dziś jest klasykiem nie wzbudzającym większych emocji.
Gombrowicz natomiast nadal prowokuje spory. Nie nadaje się na wzór. świadczy o tym chociażby
zeszłoroczna dyskusja w polskim Sejmie o Roku Gombrowiczowskim. "[Jest] zbyt wielu Polaków,
którzy czekają na wskazanie [sic!]" - powiedział poseł Stanisław Antoni Stryjewski z
Ligi Polskich Rodzin w Sejmie dnia 25 lipca 2003r., "na których naród
oczekuje, by stali się wzorami, aby marnować ten czas na wskazywanie
młodemu pokoleniu osoby Witolda Gombrowicza jako mistrza." I
drogę Gombrowicza określa pan poseł (Stryjewski) jako
"drogę ucieczki od Polski i destrukcji tego co polskie".
Widocznie sama dewiacja seksualna
bądź to pederastia czy inne jej formy, nie jest tak moralnie
przewrotna, tak rozsadzająca jak podnoszenie do rangi nowego myślenia
nieszczerości, fałszu, maski, niebinarnej logiki. Dlatego też
próby zaanektowania przez gejów Gombrowicza jako stuprocentowego geja, tj.
próby robienia z niego politycznie poprawnego homoseksualisty, jak to już
próbował Pasolini, zubożają tego pisarza i ujednoznaczniają
go czyli gwałcą pośmiertnie. Straight
queerness, zatem "politycznie poprawny homoseksualizm"
neutralizuje samego siebie, odbiera sobie duchową siłę
kreatywną, siłę wybuchową.
"Wszystko
bierze się z formy. Wierzycie w coś nie dlatego, że jest
racjonalne, a dlatego, że jest ciągle powtarzane. Forma jest
wszystkim. Chcecie miłości? Rozpocznijcie tylko tę
miłosną litanię, a słowa same wytworzą wam
pożądanie." Można by pomyśleć, iż autorem
tych słów jest Gombrowicz. Ale to nie Gombrowicz, napisał je Oscar
Wilde[27].
KONIEC
[1] U Gombrowicza: "...mewy
stadami całymi, sterując pod wiatr, wytężone, ulegają
nagłym wyrzutom na zawrotne wysokości i stamtąd,
ukośną i piękną linią, będącą
połączeniem bezwładu i lotu, staczają się nad
powierzchnię wody. Patrzę godzinami ogłupiały i
otumaniony." (Dziennik 1953-1956. Dzieła t. VII. Red. Jan
Błoński. Kraków-Wrocław 1986, s. 270). Podobnymi
słowy opisuje swoje mewy Max Frisch (Tagebuch 1946-1949, Frankfurt
am Main 1958, s. 71-72).
[2] Dziennik 1953-1956, s. 188-189.
[3] Wg. niedokładniej parafrazy Thomasa
Mann'a. Cyt. wg Joachim Köhler. Tajemnicy Zaratustry. Fryderyk Nietzsche i jego
zaszyfrowane przesłanie. Biografia. Wrocław 1996, s. 5.
[4] Rita Gombrowicz, Gombrowicz w Argentynie. świadectwa i dokumenty 1939-1963.
Wrocław-Warszawa-Kraków 1991, s. 116.
[5] Dziennik 1961-1966. Dzieła t. IX,
Kraków-Wrocław 1986, s. 201. Wygnany skąd? Z Europy? Ze społeczeństwa kultury? Z kręgu tych ludzi,
z którymi mógłby rozmawiać na swoim poziomie, bez maski?
[6]
Tł. O.K. Cyt. wg. Jonathan Dollimore. Sexual Dissidence. Augustine to Wilde, Freud to
Foucault. Oxford 1991, s. 13.
[7] Dziennik 1957-1961. Dzieła t. VIII, Kraków-Wrocław
1986, s. 282.
[8] Przygody, w: Bakakaj. Dzieła t. I,
Kraków 1986, s. 106.
[9] "Ce fut dčs lors celui que je
préntedis découvrir: l'ętre authentique, le »vieil homme«, celui don’t ne
voulait plus l'Evangile". André Gide. L'Immoraliste. Paris 1928, s. 83.
[10] "Les rapports de l'homme avec
Dieu m'ont de tout temps paru beaucoup plus importants et intéressants que les
rapports des hommes entre eux." André Gide. Ainsi soit-il, w: Journal
1939-1949. Souvenirs. Paris: Éditions Gallimard 1954, s. 1175. Tł. O.K.
[11] Dziennik 1967-1969. Dzieła t. X.
Red. J. Błoński, Jerzy Jarzębski. Kraków 1992, s. 27. Bóg ocalał u Gombrowicza tylko w retoryce.
"Bóg" i "boski" często występują w mowie
pożądania, którąw której
opisuje on parobków i młodych chłopców. "Bosy" rymuje ze
słowem "boski" i często stosuje w podobnych hymnach:
"Parobekbył w pokoju! (...)
obsługiwał boso" (Ferdydurke. Dzieła t. II,
Kraków-Wrocław 1986, s. 201). "Zaiste, boski parobek"
(Ferdydurke, s. 206). "Dziki, drapieżny blondynek, bosy, ze wsi, ale
dyszący pięknościami – pyszny brudny bożek"
(Pornografia. Dzieła t. IV, Kraków-Wrocław 1986, s. 73)
[12] "Trzeba znać
starą k... Wie pan o kim myślę ? Ona tj. Natura."
(Pornografia, s. 105)
[13]
Witold Gombrowicz ou l'athéisme généralisé. Paris 2000, s. 12 et passim.
[14] Dziennik 1953-1956, s. 165.
[15] Ferdydurke,
s. 83.
[16] Marcel Proust. W poszukiwaniu straconego
czasu. T. 4, Sodoma i Gomora. Przeł. Tadeusz żeleński, Warszawa 1992, s. 19.
[17] "Pour moi j'ai toujours préféré la franchise. Mais Wilde prit le parti
de faire du mensonge une oeuvre d'art. […] C'est lá ce qui lui [Wilde] faisait dire: 'N'employez jamais je". André
Gide, Journal 1889-1939, Paris: Éditions Gallimard 1951, s. 847. Tł. O.K.
[18] "Le je du visage męme de l'art de Wilde tenait du masque, tenait au
masque. Mais jamais il n'a voulu
dire par lŕ: soyez 'objectif'.
Toujours il s'arrangeait de maničre que le lecteur averti pűt soulever le
masque et entrevoir, sous le masque, le vrai visage (qui Wilde avait de si
bonnes raisons de cacher)". Gide, op.cit., s. 847-848.
[19] Dziennik 1953-1959, s. 210-211.
[20]
Stanisław Brozowski,
Współczesna powieść polska, w:
Eseje i studia o literaturze t. 1, Wrocław 1990, s. 385.
[21] "What the paradox was to me in
the sphere of thought, perversity became to me in the sphere of passion" –
Oscar Wilde, De profundis, w: The Works
of Oscar Wilde. Leicester 1990, s. 857.
[22] "All bad poetry springs from
genuine feeling", The Critic as
Artist, w: The Works of Oscar Wilde, s. 991.
[23] "the experience of his own
deviant desire leads him first to attack sexual conformity [in Corydon,
1924; If it Die, O.K.] and then 'all other sphinxes of conformity',
suspecting them to be 'the brothers and cousins of the first'", Dollimore
1991, s. 12.
[24]
Dziennik 1961-1966, s. 101.
[25] "In
matters of grave importance, style,
not sincerity is the vital
thing", The Importance of Being Earnest, w: The Works of Oscar
Wilde, s. 359.
[26] Dziennik 1957-1961, s. 235
[27] "In every sphere of life Form
is the beginning of things. (…) The Creeds are believed, not because they are
rational, but because they are repeated. Yes; Form is everything. (…) Do you
wish to love? Use love's Litany, and the words will create the yearning". The Critic as Artist, w: The Works of Oscar Wilde, s. 991. Tł. O.K.